Manchester United - Wywiady

 

Wywiad z Ferdinandem
Dodał: Red_Devil, dnia 14.03.2008, 17:44
Czerwone Diabły przegrały w zeszłym miesiącu bardzo ważne derbowe spotkanie z Manchesterem City.

Jednak mając na uwadze nadchodzące spotkanie z Arsenalem i ćwierćfinał Ligi Mistrzów z AS Romą w wywiadzie udzielonym ManUtd.com Rio Ferdinand mówi o tym, że prawdziwe United musi wrócić...

Po porażce w derbach Manchesteru niedługo przyjdzie Wam grać o najważniejsze trofea w tym sezonie, m.in. z Arsenalem...
Tak, nie możemy grać tak jak w zeszłym miesiącu z City, jeśli chcemy zdobyć jakiekolwiek trofeum w tym sezonie, a mamy na nie chrapkę. To są zawsze wielkie mecze, więc wszyscy na nie czekają. Spotkania United z Arsenalem są hitami i z pewnością mnóstwo ludzi z całego świata będzie śledzić nasze poczynania. Jeśli chcemy zdobyć mistrzostwo Anglii musimy pokonać najgroźniejszych rywali.

Niedługo zagracie z Arsenalem, czekają Was też pojedynki w Lidze Mistrzów. Wygląda to na gorący okres...
Tak i dlatego właśnie lubię tę część sezonu najbardziej, gdy mecze zaczynają być o stawkę. Przyznaję, czasem ciężko to znieść fizycznie, ale gdy gramy systemem sobota-środa-sobota, to naprawdę mnie to cieszy. Ciągle czekają kolejne ciężkie sprawdziany umiejętności. Nie ma czasu na rozpamiętywanie porażek czy indywidualnych błędów.

Wayne Rooney wrócił niedawno do składu. Statystyki pokazują, że z nim w składzie zdobywacie średnio 3 bramki na mecz, a bez niego tylko jedną...
Wszyscy wiemy, że Wayne to wartościowy zawodnik, a jedną z najważniejszych jego cech jest to, że wnosi do zespołu mnóstwo energii. Potrzebujemy go w zespole, ale uważam, że statystyki są trochę zawyżone, bo gdy kontuzjowany był Wazza, to nie mogliśmy skorzystać również z Louisa Sahy. Gdyby Louis był zdrowy, to mielibyśmy kogoś, kto wbiegałby za obrońców i z pewnością te statystyki byłyby lepsze. Pod tym względem mamy pecha. Louis wraca do pełnej kondycji, Wayne już wrócił, więc mam nadzieję, że dodadzą nam tej potrzebnej energii w końcówce sezonu.

Czy pomimo, że Arsenal to Wasz główny rywal w tym sezonie, jesteście w stanie dostrzec jakieś pozytywy u nich i podziwiać ich styl gry?
Tak, oni grają bardzo dobrze w tym sezonie. Mają utalentowanych piłkarzy, a Arsene Wenger pokazał im jak grać dobrą piłkę. Ale potrafią to robić też w brzydki sposób. To oznaka dobrego zespołu. Wierzę jednak, że jesteśmy w stanie ich pokonać. Graliśmy na ich stadionie już w tym sezonie i powinniśmy byli ich pokonać. Wygraliśmy na Old Trafford w Pucharze Anglii aż 4:0, więc uważam, że mamy przesłanki, by wierzyć w zwycięstwo i mistrzostwo Anglii.


zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz

Wywiad z Solskjaerem
Dodał: Łuki, dnia 10.03.2008, 16:54
Mimo, że tego lata zakończył piłkarską karierę, nadal jest na ustach fanów Manchesteru United. W zasadzie biorąc pod uwagę jego zasługi dla klubu, nie ma w tym nic dziwnego. Norweg udzielił prasie wywiadu, w którym wypowiedział się o kilku sprawach związanych z zespołem Fergusona.

Czy zdziwiłeś się, gdy zeszłego lata, po tym, jak zdobyliście tytuł, Ferguson zainwestował tyle pieniędzy w nowych graczy?

Sir Alex od wielu lat jest znakomitym, profesjonalnym menedżerem i wie, co robi. Po nieudanym sezonie 2005/2006 pozyskał jedynie Michaela Carricka i obdarzył zaufaniem piłkarzy, którzy nie grali najlepiej. Wola walki i pewność siebie pozwoliła nam na wywalczenie mistrzostwa. Teraz nie chciał, by drużyna spoczęła na laurach, sprowadzając nowych piłkarzy. Starsi wyjadacze dostali tym samym nowe wyzwanie, bo nowe nabytki nie sprzedały łatwo skóry.

Jakim cudem Sir Alex utrzymuje w drużynie tylu gwiazdorów, nie zezwalając na to, by ktokolwiek czuł się nieszczęśliwy?

Jego metody utrzymywania porządku w zespole są niesamowite. Pamiętam, że gdy jeszcze grałem w MU, było około 20 zagranicznych graczy, ale wszyscy potrafili się ze sobą zgrać, tworzyć zespół, połączyła ich jedna pasja. To niebywałe. Sir Alex ma jednak do wszystkiego odpowiednie podejście. Świetnie motywuje i wie, kiedy należy dokonywać zmian. Kiedy trzeba położyć rękę na ramieniu, zawsze się tam znajdzie, ale ma wiele metod motywowania piłkarzy. To świetny menedżer, ale także człowiek.

Czy Liga Mistrzów jest w tym sezonie priorytetem dla klubu?

Zwycięstwo w Lidze Mistrzów jest dla klubu niezwykle istotne. Gary Neville, Scholesy czy Edwin (van der Sar) już raz zdobyli to trofeum i chcieliby to powtórzyć. Jednak myślę, że będą o każde trofeum walczyć tak samo mocno i z każdego się ucieszą. Tak długo, jak zespół gra w Champions League, tak długo ma szansę zwyciężyć. Jednak trzeba bardzo mocno postarać się o sukces, do finału pozostały jeszcze dwa dwumecze.

Jak się czujesz, jako część historii takiego klubu?

To klub ze wspaniałą historią, kojarzony z atakami i piękną grą. Bycie jego częścią to dla mnie zaszczyt. To wszystko jest zakodowane w świadomości każdego gracza. Bycie częścią historii, tworzonej przez Sir Busby'ego i jego dzieci, Charltona, Lawa czy Besta, to niezapomniana sprawa. Gra z takimi piłkarzami jak Scholes, Giggs czy Ronaldo i Rooney to też ogromne przeżycie. United kontynuuje wielką historię pod wodzą Fergusona, który jest najodpowiedniejszym człowiekiem na to miejsce.

Jak zmienił się klub od czasu, gdy tu przybyłeś?

To niesamowita sprawa, że przez ten czas Man Utd tak się rozwinęło, odkąd tu przybyłem. Jednak taki jest dzisiaj futbol. Wszystko jest coraz, coraz większe. Jednak w szatni serce do gry jest wciąż ogromne. Nie zmienia się podejście, nie zmienia się menedżer. Jednak jego entuzjazm jest tak wielki, jakby dopiero co rozpoczął tu pracę, to udziela się każdemu. United to jedna wielka rodzina.

Sir Alex nadal wygląda na głodnego sukcesów...

Tak, wciąż jest bardzo głodny sukcesów. Wygląda bardzo zdrowo, jest bardzo wesoły, cieszy go to, co robi. On taki był zawsze. Jednak pod uśmiechem kryje się ogromna determinacja. Na treningach nie ma miejsca na żarty, jest tylko ciężka praca.
zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz

Wywiad z Tomaszem Kuszczakiem

Wywiad z Tomaszem Kuszczakiem
- Najlepszy trener świata ufa mi coraz bardziej i pozwala mi coraz więcej grać. Ci, którzy znają się na piłce, wiedzą, że powód może być tylko jeden: szykuje mnie na następcę van der Sara - mówi polski bramkarz Manchesteru United

Reprezentant Polski zagrał w dwóch ostatnich meczach ligowych MU z Evertonem (2:1) i Sunderlandem (4:0). W sobotę wystąpi przeciwko West Hamowi i, być może, w Nowy Rok z Birmingham. Jego zespół jest liderem Premier League.

Robert Błoński: Pierwszy świąteczny prezent dostał pan już 23 grudnia. Zagrał pan z Evertonem.
- Tomasz Kuszczak: Po to trenuję dzień w dzień, żeby - jak przyjdzie moment - wejść do bramki i grać. Nadarzyła się okazja, bo Edwin van der Sar naciągnął pachwinę i przez tydzień w ogóle z nami nie trenował. Miał pecha. A ja się cieszę, że w okresie świąteczno-noworocznym tych meczów trochę mi się uzbiera.

Do kiedy van der Sar ma pauzować?
- Nie wiem. W sobotę raczej nie zagra, nie wiem, jak będzie w Nowy Rok. Potem, szóstego stycznia, gramy Puchar Anglii z Aston Villą. Rok temu wystąpiłem bodaj w pięciu z siedmiu meczów tych rozgrywek. Może teraz będzie podobnie? Żadnych decyzji jeszcze nie ma. Teraz myślę tylko o meczu z West Hamem w Londynie. Chelsea i Arsenal stracili w środę punkty, jest szansa im uciec. Może trener da mi jeszcze zagrać w trzech-czterech meczach i zobaczymy, co dalej. Jestem ze swoich występów zadowolony. Gram coraz więcej. W Lidze Mistrzów wystąpiłem w pięciu meczach, grałem więcej niż Edwin.

Najpierw niech pan oceni te dwa ostatnie mecze ligowe.
- Wygraliśmy i dla zespołu to najważniejsze. Dla mnie najbardziej liczy się to, by nie puszczać goli. Z Sunderlandem się udało. Już do przerwy wszystko było jasne, prowadziliśmy 3:0, ale miałem dwie okazje, w których mogłem się wykazać. Obroniłem dwa groźne strzały, zostałem pochwalony przez sir Aleksa. Za spokój, refleks i pewność.

Z Evertonem Ronaldo zapewnił wam wygraną w przedostatniej minucie.
- To był bardzo ciężki mecz. Puściłem gola, ale nie mogłem obronić strzału głową Cahilla. Everton jest w formie, to świetnie ułożony taktycznie zespół z indywidualnościami. Teraz gra u siebie z Arsenalem i mamy nadzieję, że odbierze im punkty.

W pewnym momencie miał pan pretensje do kolegi z obrony za podania na lewą nogę.
- Chodziło mi o to, że zagranie było za lekkie. Piłka wolno się toczyła. Kolega przyznał, że mógł podać wcześniej i był koniec tematu. Boisko było grząskie, nierówne i, mówiąc szczerze, te wybicia nogą nie za bardzo mi się udawały. Dostawałem piłkę na lewą nogę, którą kopię słabiej niż prawą. Przeważnie byłem pod presją napastnika, a to nie są łatwe sytuacje. Zdarzyło się, że źle wybijałem, ale nikt nie miał pretensji. Czasem pewniejszą sytuacją jest wybicie piłki w aut niż kombinowanie. W obu spotkaniach zagrałem dobrze, ale jak ktoś chce się przyczepić - temat zawsze znajdzie.

Jak spędził pan święta?
- Samotnie. To znaczy nikt z rodziny do mnie nie przyjechał, bo i tak... nie za bardzo byłem w domu. Dzień przed Wigilią graliśmy mecz, w Wigilię rano trenowaliśmy. Wieczorem poszedłem, dosłownie dwie przecznice dalej, do polskich przyjaciół na kolację. W pierwszy dzień świąt mieliśmy trening i po nim pojechaliśmy autokarem do Sunderlandu. Drugiego dnia świąt graliśmy mecz. Wróciłem późnym wieczorem. Nie było więc sensu, by najbliżsi przyjeżdżali do Manchesteru. W piątek mamy rano trening i lecimy do Londynu na mecz z West Hamem. Nie wiem, jak będzie w Nowy Rok. Liczę na wolnego sylwestra, bo z Birmingham gramy pierwszego stycznia wieczorem. Ale kto wie? Może sir Alex zdecyduje, że spotkamy się już 31.

Z 26 meczów MU w tym sezonie zagrał pan w dziesięciu. W tamtym, całym sezonie, było ich 13. Czuje się pan coraz pewniej?
- Żeby być numerem jeden w takim klubie, trzeba sobie naprawdę zasłużyć. Tego nie dostaje się z dnia na dzień. Konkurencja jest ogromna. Edwin van der Sar to doświadczenie jednego z najlepszych bramkarzy świata, a wracający do zdrowia Ben Foster to nadzieja angielskiego futbolu.

- Zbliżam się małymi kroczkami do bycia numerem jeden. W tamtym sezonie zagrałem w 13 meczach. W tym już w dziesięciu, a powinno być jeszcze kilkanaście... Trener ufa mi coraz bardziej. Koncentruję się na każdym kolejnym meczu. Ale uważam, że nie jestem tylko rezerwowym bramkarzem, który wchodzi, bo kolegę boli pachwina, tylko bramkarzem rezerwowym, który jest coraz bliżej podstawowego składu. Stąd kilka moich nieoczekiwanych występów. Dla niektórych niezrozumiałych.

No właśnie, w trzech z tych dziesięciu meczów wchodził pan na boisko z ławki rezerwowych, ale tylko raz było to spowodowane kontuzją van der Sara. To się rzadko zdarza.
- Ci, co znają się na piłce, wiedzą, że powód takiego zachowania może być tylko jeden: sir Alex szykuje mnie na następcę Edwina. Widać dla niego jestem nadzieją na przyszłość.

W meczu z Dynamem w Kijowie wszedł pan na kwadrans. To niespotykane.
- Sir Alex Ferguson, najlepszy trener świata, tak zdecydował. A on wie, co i dlaczego robi. Mogę się tylko cieszyć, że nie boi się takich decyzji. Moja praca i cierpliwość zostają docenione.

Ale van der Sar przedłużył właśnie kontrakt do 2009 roku i może być podobno grającym trenerem bramkarzy.
- O tym drugim nie słyszałem w ogóle. O jego nowej umowie też wiem niewiele. Patrzę na siebie. Sygnał Aleksa Fergusona jest jasny: daję ci szansę, graj. To gram. I to mnie interesuje, a nie to, co zrobił Edwin. Ciężko mi z nim rywalizować, występami w lidze czy kadrze przebija mnie po stokroć. Ale chcę pokazać, że świeża krew też może zapewnić drużynie grę na najwyższym poziomie.

A Ben Foster? Na jednej z ostatnich konferencji prasowych sir Alex powiedział, że cieszy się z powrotu do zdrowia Anglika i że Anglik będzie z van der Sarem rywalizował o miejsce w bramce. Pana pominął.
- Nie czytam gazet, więc nie wiem, co sir Alex mówi dziennikarzom. Wiem, co mówi do nas w szatni. Jak przychodzą mecze, moje nazwisko wymienia na pierwszym miejscu. Wierzę, że w dalszej perspektywie nie zostanę pozbawiony szansy walki o numer jeden.

Miał pan kiedyś do czynienia ze słynną "suszarką" sir Aleksa?
- To znaczy?

Jak jest niezadowolony z jakiegoś zawodnika, wykrzykuje mu to prosto w twarz z odległości kilku centymetrów.
- Tak, tak... Już wiem, o co chodzi. Na swojej skórze jeszcze tego nie odczułem. Ale parę razy słyszałem i widziałem. No cóż... Sir Alex potrafi długo, głośno i dosadnie się wyrazić. Nie oszczędza nikogo. Mam nadzieję, że "przyjemność suszarki" nie dotknie mnie osobiście.

Leo Beenhakker "suszarki" nie stosuje, ale w jego kadrze pan nie gra...
- Zabolało mnie, że mecz z Belgią musiałem oglądać z trybun Stadionu Śląskiego, a w Serbii byłem tylko rezerwowym, choć Artur Boruc wyjechał. Nie rozumiem tego, ale nigdy nie powiedziałem, że chcę zrezygnować z kadry. Chciałbym grać w drużynie narodowej, a nie jeździć na jej mecze jako turysta. To jest moja ambicja piłkarska! Chyba lepiej, że mówię tak, niż gdybym twierdził, że "cieszy mnie rola pierwszego czy drugiego rezerwowego". Każde powołanie mnie bardzo cieszy. Bardzo chciałbym pojechać na Euro.

Nawet jako rezerwowy?
- Stawię się na wezwanie selekcjonera i zrobię wszystko, by grać. Moje umiejętności pozwalają mi myśleć o występach w kadrze, ale decyzję podejmie trener.

Niech pan powie wprost: czy jeśli Leo Beenhakker nie da panu szansy, zrezygnuje pan z reprezentacji?
- Jestem Polakiem i nigdy nie rzucę narodowego zespołu.
Dzisiaj stronę odwiedziło już 1015 odwiedzający (1882 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja